Istnieje wiele różnych definicji dostępności cyfrowej. Na przykład ta, która definiuje ideał cyfrowego świata: „Witryny: używane przez wszystkich, na dowolnej aplikacji klienckiej, na dowolnym urządzeniu, z dowolnego rodzaju połączenia, w każdych warunkach”. Gdyby jednak szukać konsensusu, to zdaje się, że największe szanse w konkursie będzie miała definicja W3C WAI.
Anglicy mają dwa słowa opisujące dostępność, Polacy jedno. Dobrym przykładem pomagającym zrozumieć powód, dla którego rozróżniają 'availability' i 'accessibility' jest kwestia dostępności jakiegoś produktu w sklepie i jego dostępności jako pewnej cechy użyteczności.
Karwai Pun z brytyjskiej agencji Home Office Digital zajmującej się autyzmem razem ze swoim zespołem opracowała serię plakatów Dos and don'ts (Tak rób i Nie rób tak), przedstawiających zalecenia projektowania dotyczące dostępności. Przetłumaczono je na 20 języków. Z satysfakcją publikujemy 21 tłumaczenie na język polski.
Na blogu Saccessibility Fundacja Widzialni zamieściła krytykę metodologii RGAA. Niestety, osiem przedstawionych argumentów to argumenty pozorne - fałszywe świadectwa. Szkoda, że podpisane przez tak zasłużoną dla dostępności i opiniotwórczą instytucję.
Coraz częściej na stronach internetowych będą się pojawiać deklaracje dostępności. Wydawcy witryn sektora publicznego zostali zobowiązani do ich publikacji przepisami prawa, a wydawcy innych witryn odkryją zapewne, że opublikowanie deklaracji dostępności może wydatnie zwiększyć grono ich odbiorców.
Ocenianie dostępności cyfrowej w oparciu o standard WCAG jest trudne, czasochłonne, kosztowne i niekoniecznie skuteczne. Czy istnieją jakieś łatwiejsze, szybsze, a przede wszystkim tańsze alternatywy dla audytów dostępności, które - przyznajmy to otwarcie - dla większości zwłaszcza mniejszych podmiotów publicznych są w zasadzie nieosiągalne głównie ze względu na koszty.